Wychynął z pomroki dziejów przepis na ciasto... Ja sam nie piekłem, nie piekę... Moja była żona na początku 90-tych lat zeszłego stulecia stosowała ten przepis, potem przestała, choć efekt był niezły - może właśnie dlatego, że przepis zaginął. Teraz go przytaczam, jednocześnie konkurs ogłaszając: kto wie jak się to ciasto nazywa? Nagród nie przewidziano :P
3 szklanki mąki
1 szklanka cukru pudru
5 jaj
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 margaryna
3 łyżeczki kakao
1 słoik powideł
Z mąki, cukru, żółtek, margaryny zagnieść ciasto i podzielić na 3 części. Do jednej dodać kakao. Ciasto chłodzić w lodówce przez 2 godziny.
Na dno brytfanny pokruszyć (można zetrzeć na tarce na największych oczkach) jedną jasną część ciasta. Pokryć powidłami i na nie pokruszyć ciemną część ciasta. Ciemną część pokryć warstwą piany z białek ubitej z 4 łyżkami cukru pudru, na to ostatnią, białą część ciasta pokruszyć. Piec ok 1 godz. Polać polewą kakaową, posypać rodzynkami i orzechami.
Obiecujące?
Fakt - jest z tym zabawy... ale z ciastami zazwyczaj, jeśli mają być efektowne, tak jest.
Ciekawym czy ktoś pamięta, stosował, zna nazwę... ;)
Pierwsze słyszę... Nigdy nie jadłam i nie robiłam czegoś takiego. Wygląda na bardzo dobre :) Człowiek D.
OdpowiedzUsuńPleśniak oczywiście - robiłam kiedyś... zanim Synek się pojawił na świecie... może niedługo wrócę do tego przepisu bo ciasto pyszniuśkie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania Solarska z Synkiem :-)