Chciałbym dziś podzielić się z Wami swoim sposobem na tę prostą, ale jakże cenioną i lubianą potrawę :)
1. Nie tracę czasu i energii na tarcie ziemniaków - używam sokowirówki. To co sokowirówka rozdziela, trzeba jedynie z powrotem połączyć. Proste. 2 - 2.5kg ziemniaków i 3 - 5 sztuk cebuli gotowe w 3 minuty!
2. Używam konfekcjonowanej "przyprawy do ziemniaków" Prymatu lub Camisa - paczuszka przyprawy na wyżej wymienioną ilość surowców. Dosolić i dopieprzyć jednakże trzeba, choć z soleniem zawsze mam tak, że "pierwsza patelnia" jest niedosolona - i dobrze, bo dosypać soli zawsze można, a co w przeciwnym wypadku? Ostatnio pieprz stosuję biały, choć zapewne nie ma to żadnego znaczenia :P
3. Dodaję 5 jajek i mąkę. Ilości mąki nie rejestruję - trzeba jej tyle, żeby masa była niezbyt rzadką papką. Trudno to z czymkolwiek porównać, bo konsystencja jest absolutnie unikalna, dość niejednorodna. Może pominąwszy niejednorodność, niech gęsta śmietana, lub jogurt będzie dla niedoświadczonego wskaźnikiem. Nie może się rozlewać jak ciasto naleśnikowe, jednakże łyżka stać w cieście nie powinna ;)
Po wymieszaniu można trochę odczekać, żeby mąka "związała" aczkolwiek nie za długo bo ciasto ma nieciekawą skłonność do ciemnienia. I tak, do końca smażenia zawsze ściemnieje... Nie ma na to rady, no chyba żeby zetrzeć 2 ziemniaki i smażyć, tylko wtedy nie warto angażować sokowirówki...
O smażeniu na złoto - dla mnie niedościgłym - nie będę truł. Mogą być jasnobrązowe, albo ciemnobrązowe. Nikt, kogo częstowałem, na moje placki nie narzekał... a wręcz przeciwnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz