czwartek, 5 stycznia 2012

Parówki, ser żółty, boczek...

Świta Wam coś?
Bo to przekąska [zakąska ;)], którą pamiętam z lat 70-tych zeszłego stulecia.
A że ostatnio parę razy w moim wykonaniu zrobiła towarzyską furorę więc przypomnieć postanowiłem. Choć w zasadzie, żaden przepis, prościzna, że wstyd pisać...
Ot kroimy parówkę na 3 lub 4 równe kawałki, nacinamy w środku, w nacięcie wkładamy kawałeczek sera i owijamy plastrem boczku. Można razem z serem nadziać kawałkiem papryczki chili. Zabezpieczamy przekłuwając wykałaczką. Można wystające końce parówki naciąć na krzyż - przy zapiekaniu dadzą ciekawy efekt.
Do piekarnika 200stopni na 10minut, termoobieg z górną grzałką. Czasem ser wypływa, więc starałem się zawsze  zapamiętać gdzie jest "góra" :P
Strasznie jest to żmudne i czasochłonne, ale warte efektu. I super do piwa zwłaszcza, choć do wytrawnego, czerwonego wina (z mniej ambitnych - jakieś stołowe, cabernet, sophia lub beaujaulais nouveau) też ok. Ale ja lubię się bawić przygotowaniem takich parówek. Świetne jest to, że można teraz kupić paczkowany, cieniutko pokrojony boczek wędzony. Plasterki o grubości max 1mm - do tej przekąski super.
A parówki polecam z Biedronki - "Wędzone z kurcząt" 6.99zł/kg - staram się wyszukiwać tanie produkty, gdyż budżet mnie ogranicza. Ale nie kosztem jakości - w przypadku tych parówek jest ona zaskakująco wysoka i rzadko kupuję jakiekolwiek inne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz